moja siostra zrobiła mi dobrze

Nie zmieniło tego, że udało mi się własnymi siłami rozkręcić biznes, który przyniósł mi niezłe dochody. Miałem własny samochód. Wybudowałem dom. Jednak to moja siostra była tą, którą rodzice przed wszystkimi się chwalili. Iwona po przyjeździe poprosiła mnie o pieniądze na wkład własny do kredytu hipotecznego. Moja siostra przyprowadzała swojego syna i zostawiała go pod moimi drzwiami. Dominika Mazur10.5k. Moja siostra działa mi na nerwy swoimi wybrykami. Przyprowadza siostrzeńca, zostawia go pod moimi drzwiami i odchodzi. Robi to specjalnie, żebym nie odmawiała jej opieki nad synem. Tak jakby nie rozumiała, że mam dziecko i jest mi ciężko Moja siostra powiedziała, że powinnam utrzymywać ją i dziecko. Mój mąż był wściekły, kiedy się o tym dowiedział Moi rodzice przeszli na wcześniejszą emeryturę - nie mają jeszcze sześćdziesięciu lat, ale odeszli z pracy wcześniej ze względu na pewne korzyści. Przez to moja siostra zawsze sprawiała wrażenie jakby dalej szukała. Co do dyktafonu, no oni raczej beze mnie się nie spotykają, bo nie mają okazji. To, co opisałam na początku było rok Translations in context of "siostra zrobiła" in Polish-English from Reverso Context: Twoja siostra zrobiła straszną rzecz, ale ziemia nie przestała się kręcić. Schrot Und Korn Er Sucht Sie. fot. Adobe Stock, Hunor Kristo Czy mogłam się spodziewać, że moja siostra tak się zachowa? Ufałam jej. Gdyby tak nie było, nie powierzyłabym jej przecież opieki nad naszą mamą. Dwadzieścia lat temu, zaraz po studiach, wyjechałam do Australii. Tam dostałam dobrą pracę, poznałam męża, założyłam rodzinę. Niestety, moje małżeństwo rozpadło się po kilkunastu latach Mąż odszedł do młodszej. Zachował się jednak honorowo i zabezpieczył finansowo zarówno mnie, jak i dzieci. Mogłam więc zająć się ich wychowaniem i zapewnić dobre wykształcenie. Syn i córka czuli się Australijczykami. A ja? Ja ciągle tęskniłam za Polską. Obiecałam więc sobie, że kiedy dorosną, wrócę do kraju, przynajmniej na jakiś czas. Chciałam spotkać się z mamą i młodszą siostrą Iwoną. Teraz moje marzenia się spełniły… Wracałam pełna radości, wspomnień, ale i… niepokoju. Jak to będzie? Nie widziałam się z najbliższymi od tak dawna! Przez te wszystkie lata starałam się nie tracić kontaktu z rodziną. Wiedziałam, że moja siostra wyszła za mąż, ma dwoje dzieci. I że mieszka w czteropokojowym mieszkaniu mamy Cieszyłam się z tego, bo mama chorowała, miała kłopoty z chodzeniem i potrzebowała opieki. – Nie martw się, zajmę się nią – zapewniała Iwona. – Ale wiesz, jak to jest… Leki, operacje… To wszystko kosztuje. A my nie mamy pieniędzy – skarżyła się. Pomagałam więc, jak mogłam. Finansowałam leczenie, rehabilitacje, wyjazdy do sanatorium. Wysyłałam pieniądze na życie. Siostra była mi bardzo wdzięczna. – Dzięki tobie mama czuje się dobrze – mówiła, a potem dawała jej słuchawkę. – U mnie wszystko w porządku, nie martw się, córuś – słyszałam jej ciepły głos. Byłam pewna, że rzeczywiście tak jest… Nie podejrzewałam niczego złego nawet wtedy, gdy siostra przestała prosić mamę do telefonu. Tłumaczyła, że akurat śpi lub jest na rehabilitacji. Kilka miesięcy temu powiedziałam siostrze, że zamierzam przyjechać do kraju. Nie była zachwycona. – Wiesz, my tu nie mamy luksusów. Nie wiem, czy ci się spodoba… A w ogóle, chce ci się tak tłuc, przez pół świata? – pytała. – O czym ty w ogóle mówisz! Przecież ja jadę do was, a nie do kurortu! Najpóźniej jesienią będę w Polsce – odparłam. Po tej rozmowie stało się coś dziwnego. Iwona przestała się ze mną kontaktować. Nie odpisywała na maile, nie odbierała telefonów. Nie odpowiedziała nawet na moje zawiadomienie o przyjeździe. – Boże, może stało się coś złego! – zamartwiałam się. Dzieci starały się mnie pocieszać. – Daj spokój, mamo, nie martw się na zapas. Za kilkanaście godzin, sama się przekonasz. Może zgubiła numer? – mówiły, gdy żegnały mnie na lotnisku. Przez cały lot potwornie się denerwowałam Czułam, że coś jest nie tak. Na lotnisku w Warszawie nikt mnie nie przywitał. Wsiadłam więc do taksówki i ruszyłam do domu. Gdy zdzwoniłam do drzwi, serce waliło mi jak młot. Miałam nadzieję, że za chwilę zobaczę się z mamą, Iwoną. Ale w progu stanął jakiś starszy mężczyzna. – Pani siostra już tu nie mieszka. Wyprowadziła się – usłyszałam. Nogi się pode mną ugięły. – Ale jak to? Kiedy? – próbowałam się dowiedzieć. – Przykro mi, nic więcej nie wiem… Ja tylko kupiłem od niej to mieszkanie – odparł. Nie bardzo wiedziałam, co mam robić, gdzie jej szukać. Bezradna usiadłam na schodach. I wtedy otworzyły się drzwi w mieszkaniu naprzeciwko. W progu stała pani Majewska, nasza sąsiadka, rówieśniczka mamy. – Aniu, to ty? Chodź do mnie, wszystko ci opowiem – zaprosiła mnie. Usiadłyśmy w kuchni, przy stole. Pani Majewska poczęstowała mnie herbatą i szarlotką. – Jaka ty jesteś podobna do Halinki! Od razu widać, że jesteś jej córką! Dobrze, że przyjechałaś! Może ty ją stamtąd wyciągniesz... – zaczęła mówić. Popatrzyłam na nią zdumiona Nie rozumiałam, o co jej chodzi. – Jak to wyciągnąć? Skąd? – zdenerwowałam się. – No to zacznę od początku… Jak pewnie wiesz, twoja siostra zamieszkała z mężem u twojej mamy. Urodziły im się dzieci. Na początku wszystko układało się dobrze. Ale potem Halinka prawie przestała chodzić. Trzeba było wszczepić jej endoprotezę. To było jakieś cztery lata temu… Operacja się udała, ale twoja mama wymagała ciągłej opieki. Najpierw ja się tego podjęłam, ale przecież nie jestem już najmłodsza. Było mi coraz trudniej. Mówiłam twojej siostrze, żeby kogoś znalazła, ale tylko mnie zbywała. A potem wyjechałam do sanatorium. Gdy wróciłam, Halinki już nie było – opowiadała sąsiadka, a mnie ściekał pot po plecach. Gdzie jest moja mama?! – Pytałam o nią, a jakże. Ale dowiedziałam się, że mam nie wściubiać nosa w nie swoje sprawy. Dopiero córka twojej siostry powiedziała mi w tajemnicy, że babcia jest w domu starców. Niestety, nie wiem, w którym. Trzy miesiące później Iwona z rodziną się wyprowadziła. Podobno do własnego domu. Tak mówią ludzie… Ale gdzie, nie wiem. Patrzyłam, słuchałam, i na przemian robiło mi się zimno i gorąco. Wydawało mi się, że to co słyszę, to tylko zły sen. Mama w domu starców i to od czterech lat? A ja nic o tym nie wiem? – Muszę ją odnaleźć, natychmiast! – powiedziałam i zerwałam się z krzesła. Sąsiadka położyła mi rękę na ramieniu. – Pomogę ci, dziecko, przecież byłyśmy z Halinką przyjaciółkami – odparła. Zaczęłyśmy poszukiwania mojej mamy. Pani Majewska rzeczywiście bardzo mi pomogła. Ja przecież nie miałam pojęcia, gdzie pójść, do kogo się zwrócić. Byłyśmy w opiece społecznej, w ratuszu. Napisałam mnóstwo podań. Wreszcie po dwóch tygodniach dostałam adres. Dom opieki… Sto kilometrów od miasta… Boże, kiedy tam weszłam, o mało się nie załamałam. Białe, zimne ściany… W holu zobaczyłam starszą panią. Siedziała na krześle i wpatrywała się w drzwi. Tak, jakby na kogoś czekała… Gdy dokładnie mi się przyjrzała, nadzieja w jej oczach zamieniła się w smutek. Zrozumiała, że to ktoś obcy, nie do niej. Zrobiło mi się potwornie smutno. Opiekunka wprowadziła mnie do sali, w której stały trzy łóżka. Na jednym siedziała skulona postać… Moja mama. Siwiuteńka… Taka bezbronna, samotna… Rozpłakałam się. – Mamo, już jestem przy tobie! – krzyknęłam i rzuciłam się w jej kierunku. W pierwszej chwili chyba nie mogła uwierzyć, że to naprawdę ja. Zaczęła dotykać mojej twarzy, przyglądać mi się. A potem mocno mnie przytuliła. – Bóg wysłuchał mojej modlitwy. Jesteś… Tak chciałam cię zobaczyć przed śmiercią – wyszeptała wzruszona. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie Dzieciom powiedziałam przez telefon, że na razie zostaję w Polsce, by zaopiekować się mamą. Przyjęły to ze zrozumieniem. Powiedziały nawet, że przyjadą na święta, żeby poznać babcię. Wynajęłam wygodne mieszkanie niedaleko naszego starego bloku. Na parterze, z małym ogródkiem. Urządziłam je i zabrałam mamę z domu opieki. Cieszyła się wszystkim. Własnym pokojem, domowym jedzeniem, zielenią za oknem. No i spotkaniami z panią Majewską. Dawna sąsiadka często nas odwiedzała i sprzedawała mamie wszystkie dzielnicowe plotki. – Wiesz, córeczko, jestem naprawdę szczęśliwa. Mam ciebie… Ale tak bardzo chciałabym się zobaczyć z Iwonką, spotkać z wnukami – powiedziała któregoś dnia. Iwona! Na sam dźwięk tego imienia zaciskały mi się pięści. Od dyrektora domu opieki dostałam do niej telefon, ale nie zadzwoniłam. Po tym, co zrobiła, nie chciałam jej znać Mama jakby czytała w moich myślach. – Nie oceniaj jej tak surowo – mówiła. – Ona chciała dobrze. Oddała mnie tam, bo byłam chora, nie mogłam chodzić, wymagałam stałej opieki. Ktoś ciągle musiał ze mną być, wszystko przy mnie robić. A oni są tacy zapracowani, całymi dniami ich nie ma. Nawet nie miała czasu, kiedy do mnie przyjechać. Czasem zadzwoniła… Obiecała, że jak wyzdrowieję, to mnie stamtąd zabierze. A ja ciągle źle się czułam. A teraz już jest wszystko dobrze. Zadzwoń do niej i powiedz, że jestem już zdrowa, że mieszkam u ciebie. Zaproś ją, na pewno się ucieszy. Upiekę sernik z brzoskwiniami. Taki, jaki obie lubicie… Nie mogłam tego słuchać. Zastanawiałam się, jak mama może w ogóle tak mówić. Przecież moja siostra zachowała się bezdusznie – skazała mamę na samotną wegetację w domu starców. A ona mimo to chciała ją zobaczyć? I nie miała do niej ani krzty żalu? Nie rozumiałam tego... Opowiedziałam o wszystkim pani Majewskiej. – Czemu się dziwisz, Aniu, ona jest przecież matką Iwony. A matki zawsze wybaczają. Tak to już jest. Zrób to dla niej, zadzwoń… – prosiła. – Może twoja siostra przyjedzie? Przemogłam się i zadzwoniłam do Iwony. Była zaskoczona. Chciała się dowiedzieć, skąd mam jej nowy numer. Udałam, że nie usłyszałam pytania. Zaczęła opowiadać, że właśnie rozkręca z mężem firmę i dlatego się nie odzywała. Ale niedługo zamierzała się ze mną skontaktować. – Co z mamą? – przerwałam jej. – Wszystko w porządku, jest w sanatorium – odparła bez zająknięcia. – Tak? To bardzo dziwne. Bo właśnie od miesiąca mieszka ze mną. Zabrałam ją z domu starców – odparłam, próbując zachować spokój. Siostra na chwilę zaniemówiła, ale szybko odzyskała mowę. – To po co głupio pytasz… Zrozum, musiałam ją tam oddać. Ledwie się ruszała, a my mieliśmy na głowie przeprowadzkę. Zrobiłam to dla jej dobra – powiedziała. Nie wytrzymałam. – Okradłaś matkę z mieszkania i oddałaś do domu opieki! Jesteś wredną suką! Nigdy ci tego nie wybaczę – zaczęłam krzyczeć. Siostra nie pozostawała mi dłużna. – Nie masz prawa mnie oceniać! Siedziałaś sobie w luksusach za granicą, a ja tu musiałam się nią zajmować. Myślisz że było mi łatwo? Przecież mam rodzinę, pracę. Nie mogłam jej trzymać. Sama teraz zobaczysz, jak to jest! – wściekała się. Miałam dość tej rozmowy. – Nie jesteś już moją siostrą! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Ale pamiętaj, że masz matkę! Ona cię kocha! Masz ją odwiedzać! – krzyknęłam i rzuciłam słuchawką. Obiecałam sobie, że więcej do niej nie zadzwonię. Mama rozkwita Zapisałam ją na rehabilitację, chodzi coraz lepiej. Ma nowych przyjaciół, bo pani Majewska zaciągnęła ją na spotkania w klubie emeryta. Razem chodzą do teatru, do kina. Widzę, że jest szczęśliwa. Tylko ciągle pyta, kiedy Iwona przyjedzie. Zwodzę ją, mówię, że jest teraz zajęta, że nie ma czasu. No bo co mam powiedzieć? Że Iwona oddała ją do domu starców i wcale nie zamierzała jej stamtąd zabrać? A teraz nawet nie zadzwoni i nie zapyta, jak się czuje? Nie potrafię powiedzieć jej prawdy. Ona na to nie zasługuje. Dlatego staram się tłumaczyć siostrę. Mama na razie wierzy w moje kłamstwa, ale wcześniej czy później zorientuje się, że coś jest nie tak. Będzie cierpieć… Dlatego podjęłam decyzję. Złamię dane sobie słowo i zadzwonię do Iwony. Poproszę, żeby do nas przychodziła. Jeśli nie zechce, zaszantażuję ją. Powiem, że jeśli nie zacznie odwiedzać mamy, chociaż udawać, że jest jej bliska, zażądam zwrotu pieniędzy za mieszkanie, które sprzedała. Wiem, że to, co chcę zrobić, jest niemoralne, ale… Moja mama jest już starszą osobą. Pewnie niewiele czasu jej zostało. Chciałabym, żeby te ostatnie lata przeżyła ze świadomością, że ma dwie córki, które ją kochają. Czytaj też:„Gdy urodziłam chorego syna, mąż odszedł do innej. Powiedział, że znalazł taką, która da mu zdrowe dziecko”„Moich synów wychowywały babcie. Ja nie miałam czasu. Czy nie wystarczy, że ich urodziłam? To i tak bohaterstwo”„Moja mama uważa, że pijaństwo męża to żaden problem. Jej zdaniem powinnam się cieszyć, że mnie nie bije” „To nie jest życie, które chciałam przeżyć!” Mama i ja opiekowałyśmy się jej córką. Miała na imię Maszą. Moja siostra Katia urodziła dziecko i po prostu zniknęła, zostawiając go z nami... Żadnych wiadomości, żadnych pieniędzy, tylko jedna kartka: „To nie jest życie, które chciałam przeżyć!”. Mama i ja opiekowałyśmy się jej córką. Miała na imię Maszą. Kiedy miała 3 lata, moja mama i ja złożyłyśmy pozew i pozbawiłyśmy siostrę praw rodzicielskich, a mama została jej prawnym opiekunem. Masza dorastała na naszych oczach, stała się wesołym dzieckiem. Nazywała mnie mamą, ponieważ byłam z nią od dzieciństwa. Kiedy miała 5 lat, musiałam dokonać trudnego wyboru. Andrey, mój chłopak, byłby zadowolony, gdyby miał własne dzieci, ale odmówił wychowania cudzego dziecka. Postawił mi ultimatum: on albo Masza. „Nie wierzę, że twoja dobroć będzie owocować w przyszłości” - powiedział mi. Dokonałam wyboru na korzyść dziecka. Oczywiście trudno było rozstać się z ukochaną osobą, ale byłam zdeterminowana. Potem moja mama i ja sprzedałyśmy mieszkanie i przeniosłyśmy się w inne miejsce, aby Masza o wszystkim zapomniała. Nie chciałyśmy nic jej powiedzieć, ale nie można ludziom zamknąć ust. Po zerwaniu z Andreyem skończyłam ze swoim życiem osobistym. Myślałam tylko o wychowaniu Maszy. Kilka lat później moja matka zmarła i zostawiła mi testament, aby jakoś ochronić nas przed zaginioną Katią. Ona nawet nie przyszła na pogrzeb swojej matki. Od 18 lat wychowuję i opiekuję się jej dzieckiem. Ale tego dnia wszystko się zmieniło... Przed nasz dom podjechał elegancki samochód. Wyszła z niego Masza z drogą torbą i telefonem. Katya powiedziała Maszy, podobno przez cały ten czas nie pozwalałam się z nią kontaktować. Uwierzyła w te bzdury i zrobiła skandal. Nazywała mnie „żałosnym konsultantem”. Zażądała, aby nie nazywać jej już moją córką. W ciągu kilku sekund straciłam sens życia. Żyłam tak prawie pół roku, nie widząc sensu... Nie jadłam, nie piłam, po prostu chodziłam do pracy, żeby nie umrzeć w samotności. Pewnego pięknego dnia mój szef Igor zażartował i powiedział, że zwolni mnie, gdybym nie poszła z nim na randkę. I poszłam. Potem na kolejną, i na kolejną... Okazało się, że jestem kobietą i że mogę być kochana. Po pewnym czasie zaszłam w ciążę. Nie masz pojęcia, jak bardzo się ucieszyłam, gdy się o tym dowiedziałam. Wtedy moja radość zmieniła się w straszliwy niepokój. Nie wiedziałam, jak zareaguje na to Igor. Był również szczęśliwy i zaproponował zalegalizowanie naszego związku. Tak stworzyłam swoją rodzinę. Pewnego pięknego dnia przyszli do mnie Katya, Masza i jakiś chłopak. Okazało się, że moja siostra zabrała Maszę na przeszczep nerki dla tego chłopca, jej syna z drugiego małżeństwa. Ale coś poszło nie tak. Okazało się, że ojcem dziecka był nie mąż Kati, a jej kochanek. Oczywiście DNA Maszy nie pasowałyby do tego chłopca. Mąż okazał dobre serce i pomógł w leczeniu pasierba, a następnie wyrzucił ich wszystkich za drzwi. A teraz przyszli do mnie i proszą o oddanie im mieszkania. Oczywiście mogłam to zrobić, ale nie zrobiłam. Pozwoliłam im samodzielnie rozwiązać swoje problemy. Główne zdjęcie: fot. Adobe Stock, Marina P. Prowadziliśmy z mężem naszą knajpkę już od pięciu lat i powoli zaczynaliśmy wychodzić na prostą. Początkowo było ciężko, nawet bardzo. Zaczynaliśmy od zera, wzięliśmy kredyty , więc wszystkie zarobione pieniądze szły albo do banku, albo na doinwestowanie lokalu. Dla nas nie zostawało prawie nic. Dopiero od niedawna zaczęło być lepiej. W tym roku po raz pierwszy pojechaliśmy na krótkie wakacje tylko we dwoje i było nam z tym cudownie. Zaczęłam nawet myśleć, że skoro wszystko idzie tak dobrze, to może moglibyśmy powiększyć rodzinę. Szykowałam właśnie kolację i układałam sobie w głowie od dawna już planowaną rozmowę z mężem o dziecku. Wtem dzwonek do drzwi wyrwał mnie z rozmyślań. W progu stała Agata, moja młodsza siostra. Nie musiała nic mówić, od razu wiedziałam, że coś jest nie tak, miała takie smutne spojrzenie... Po chwili siedziała już w kuchni i powoli popijała herbatę, podczas gdy ja kroiłam warzywa na sałatkę. – No powiedz w końcu, co się stało – odłożyłam nóż i usiadłam obok. Nie mogłam dłużej znieść jej milczenia. – Rozstałam się z Maćkiem – powiedziała w końcu cicho. Westchnęłam. Agata i Maciek byli parą od szkoły podstawowej, odkąd pamiętam, spędzali razem każdą wolną chwilę, i tak już miało pozostać. A tu raptem taka historia, nie wiedziałam, co o tym myśleć. – Ale Aga, co się stało? – spytałam. Zrobiła płaczliwą minkę. – I zwolnili mnie z pracy... – dodała. – O rany – jęknęłam. – Co teraz będzie? Wzruszyła ramionami.– Może mogłabym trochę u was pomieszkać? – zapytała cichutko. Chciałam jej pomóc, miałam tylko ją No tak, łatwo powiedzieć, pomieszkać. Ja bym się przecież zgodziła od razu, ale co powie Karol? Zawsze miałam wrażenie, że nie lubi mojej siostry. Zanim jednak zdołałam zebrać myśli i ułożyć sobie odpowiedź, w drzwiach stanął mój mąż. – Ooo, cześć Agata – zawołał, niby normalnie, ale po wyrazie jego twarzy widziałam, że nie jest zachwycony. Karol bardzo się starał, żeby nie było po nim widać niezadowolenia. Otworzył nawet wino do kolacji i wypytywał Agę o wszystko. Ona nie była zbyt rozmowna, grzebała widelcem w talerzu i odpowiadała półsłówkami. Dopiero gdy spytał, co słychać u Maćka rozpłakała się i odparła, że chce już iść spać. Pościeliłam jej w małym pokoju, a sama wróciłam do Karola. – Co z nią? – spytał. – Sama nie wiem... – mruknęłam. A potem opowiedziałam mężowi, czego dowiedziałam się od Agi, czyli niewiele, że rozstała się z Maćkiem, że zwolnili ją z pracy oraz że chciałaby u nas zostać. – To chyba nie jest najlepszy pomysł... – Karol skrzywił się niechętnie. – Jak to zły pomysł? – krzyknęłam i zaraz zakryłam sobie usta dłonią, bo Agata pewnie jeszcze nie spała, a nie chciałam, żeby słyszała naszą rozmowę. – No dobra, może i nie najlepszy – dodałam już spokojniej – ale co ja mam zrobić, przecież to jest moja siostra. Mam ją wyrzucić? Karol, ona potrzebuje mojego wsparcia.– Dobra, już dobra – odparł mój mąż. – Już nic nie mówię. Niech sobie zostanie. I tak moja młodsza siostra Agata zamieszkała razem z nami. Miało być na krótko, najwyżej na kilka tygodni, aby mogła odpocząć, nabrać dystansu, zanim zacznie nowe życie. Całe dnie spędzała w ogrodzie z książką lub laptopem. Na temat Maćka nie chciała rozmawiać. – To skończona sprawa – ucinała wszystkie moje pytania. W końcu przestałam pytać. W pewnym momencie Agacie chyba zaczęło się już nudzić takie bezczynne siedzenie w ogrodzie, bo zaczęła przygotowywać nam kolacje. Po powrocie z pracy zastawaliśmy pięknie nakryty stół i smaczne dania, co wieczór inne. Do tego świece, wino... I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że ciągle byliśmy we troje i pomału zaczynało mnie to męczyć. Dziwiłam się, że Karol nic nie mówi, nie narzeka na stałą obecność Agaty, wyglądało na to, że się do niej przyzwyczaił. Po jakichś trzech tygodniach takiego życia Agata przyszła do kuchni, gdy piekłam ciasto. Karola nie było. Moja siostra siedziała przy stole w milczeniu i piła kawę małymi łykami wzdychając cichutko od czasu do czasu. Znałam ją na tyle dobrze, żeby domyśleć się, że chciałaby mi coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedziała, jak zacząć. – Stało się coś? – spytałam.– Muszę coś ze sobą zrobić – odparła. – Nie rozumiem. – Co tu jest do rozumienia – powiedziała. – Mam problem ze znalezieniem pracy, a nie mogę już dłużej gapić się w ścianę. Przerwała, a mnie raptem zaświtał w głowie pomysł... Wtedy wydawało mi się, że wspaniały. – Wiesz co, Agata – usiadłam obok siostry. – A może zaczęłabyś pracować dla nas. Zajęłabyś się reklamą, dopracowałabyś stronę internetową, a ja miałabym więcej czasu i... – urwałam wpół słowa. Nie chciałam mówić wszystkiego, ale wciąż planowałam powiększenie rodziny. – To jest świetny pomysł Justa, ale obawiam się, że twój mąż się na to nie zgodzi – Agata zrobiła smutną minę. – Zostaw to mnie, już ja go przekonam – puściłam do niej oczko. Początkowo nie bardzo wiedziałam jak się do tego zabrać, bałam się, że Agata ma rację i Karol będzie przeciwny zatrudnieniu jej w naszej firmie. Dlatego zaczęłam kuć żelazo póki gorące i już tego samego wieczora próbowałam przekonać męża. Karol słuchał w milczeniu, od czasu do czasu kiwając głową. – Karolku – przytuliłam się do niego – zgódź się, to jest moja siostra i chciałabym jej pomóc. Zresztą wydaje mi się, że naprawdę mogłaby nam się przydać. – Dobrze – odezwał się spokojnie. – Naprawdę, zgadzasz się? – nie mogłam uwierzyć. – Tak. To nasza wspólna firma i jeśli chcesz mieć siostrę wśród pracowników, to ją zatrudnij. Nie mam nic przeciwko temu, chociaż żeby wszystko jasne, uważam, że to nie jest najlepszy pomysł, bo... – Dziękuję, dziękuję, dziękuję – rzuciłam mu się na szyję nie dając dokończyć. Od następnego tygodnia Agata zaczęła pracę jako menadżerka naszej restauracji. Wiedziałam, że się do tego nadaje. Elegancka, zdecydowana i kompetentna, szybko znalazła nowych, tańszych dostawców, zmieniła wygląd naszej strony internetowej, zamówiła w drukarni świetne, zaprojektowane przez siebie broszurki reklamowe z ofertą cateringu, do którego wcześniej przekonała Karola. Dziwne, tyle razy próbowałam z nim na ten temat rozmawiać i zawsze twierdził, że to nie jest dobry pomysł i nie damy sobie z tym rady, a Agata bez trudu udowodniła mu, że catering na pewno będzie się opłacał. Moja siostrzyczka oddawała się pracy całym sercem, pracownicy patrzyli w nią jak w tęczę, mimo że wcale im nie pobłażała. Bardzo ją kochałam, ale zaczynałam być lekko zazdrosna, miałam nieodparte wrażenie, że schodzę na drugi plan. – Karolku – próbowałam któregoś dnia porozmawiać z mężem. – Nie wydaje ci się, że ostatnio mamy jakoś mniej czasu dla siebie. – Bo mamy trzecią osobę w domu, nie mieszkamy już sami – roześmiał się. – No niby tak, ale myślałam, że jak Agata odciąży nas trochę w pracy, to będziemy mniej zapracowani i... no wiesz, i...– zaczęłam się jąkać. – I co? – niecierpliwił się mąż. – No, może pomyślelibyśmy o dziecku – wypaliłam. Spojrzał na mnie zaskoczony. – Myślałem, że zaczekamy jeszcze trochę. Ustaliliśmy przecież... – Ale – przerwałam mu – nie sądzisz, że teraz jest akurat dobra okazja? – Sam nie wiem... W tym momencie trzasnęły drzwi i usłyszeliśmy stukot obcasów Agaty. – Cześć gołąbki – rozległ się jej głos. Mój mąż poderwał się gwałtownie z kanapy. Miałam wrażenie, że jest nawet zadowolony z jej przyjścia i z tego, że przerwała nam rozmowę. Agata opadła na fotel. – Ale jestem zmęczona – jęknęła, ściągając pantofle. – Siostrzyczko moja kochana, napiłabym się kawy, zrób mi, proszę – uśmiechnęła się do mnie tym swoim rozbrajającym uśmiechem. Zaczęłam mieć podejrzenia. I słusznie Wyszłam do kuchni, zostawiając ich samych w pokoju, i wtedy po raz pierwszy poczułam ukłucie strachu, niepewności, sama nie wiem czego. Niby nic się takiego nie wydarzyło, a jednak coś mi zazgrzytało, chyba po prostu znów poczułam się odsunięta na drugi plan. Próbowałam jeszcze kilka razy wrócić do niedokończonej rozmowy z Karolem, ale on najwyraźniej tego nie chciał, bo wykręcał się jak mógł. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Do tego zauważyłam, że Karol, który dotychczas nie darzył Agaty sympatią, teraz z przyjemnością spędzał z nią czas. Rozmawiali ze sobą zupełnie inaczej niż dawniej, często po kolacji rozkładali na stole firmowe papiery i siedzieli nad nimi długo w nocy. Ja niby byłam przy tym obecna, ale jakoś tak z boku. Czułam, że Agata powoli przejmuje stery w moim własnym domu. Nie miałam pojęcia, co robić. Tak naprawdę czułam, że chcę, aby się wyprowadziła. Miała przecież pracę, zarabiała nieźle, mogłaby wynająć sobie kawalerkę. Ona jednak nie wspominała o tym ani słowem, a ja nie wiedziałam, jak to powiedzieć. Była moją jedyną siostrą, od czasu wypadku naszych rodziców miałam tylko ją, nie chciałam, aby się na mnie obraziła. Jak więc jej zasugerować, że posądzam ją o flirt z moim mężem? Spróbowałam porozmawiać o tym z Karolem, ale był oburzony. – Chyba oszalałaś?! – krzyknął. – Masz jakieś paranoje, powinnaś iść do lekarza i zacząć brać prochy, skoro wymyślasz takie bzdury. Że niby co? Zdradzam cię z Agatą?! – zaśmiał się. – Karol, ja ciebie o nic nie posądzam – próbowałam być spokojna. – Po prostu czuję, że dzieje się między nami coś złego, oddalamy się od siebie, nie widzisz tego? – I twierdzisz, że to jest wina Agaty? – To nie tak, może nie Agaty, tylko jej stałej obecności między nami. – Wiesz co, ty nie zwalaj winy na Agatę, ani na mnie, tylko zastanów się nad sobą – warknął i wyszedł, trzaskając drzwiami. Siedziałam przy stole bez ruchu, nie wiem jak długo. Potem zaparzyłam sobie kawę i zapaliłam papierosa. Wiedziałam, że coś jest nie tak i czułam przez skórę, że ma to związek z moją siostrą. Karol zachowywał się zupełnie jak nie on, Agata niby normalnie, ale chwilami też było w niej coś obcego. „A może rzeczywiście to tylko moja chora wyobraźnia?” – pytałam sama siebie bezgłośnie. „Może wszystko to sobie wymyśliłam? Przecież to chyba niemożliwe, żeby oni mieli ze sobą romans. Takie rzeczy zdarzają się tylko w brazylijskich telenowelach”. Ale jakbym sobie tego nie tłumaczyła, nie potrafiłam pozbyć się złych myśli. Karol do spółki z Agatą zaangażowali się mocno w rozwój oferty cateringowej, wracali późno i często razem. Niby nie powinno to nikogo dziwić, przecież razem pracowali, ale ja także pracowałam w naszej firmie, do tego byłam żoną Karola, a jednak nam jakoś nie było nigdy po drodze. Zaczęłam mieć wahania nastrojów, stany depresyjne, byłam wiecznie niezadowolona. Karol, zamiast mi pomóc, jeszcze mnie dobijał, bezustannie krytykując. Kłóciliśmy się coraz częściej. A Agata tkwiła między nami i zachowywała się, jakby nic się nie działo. Ani słowem nie wspominała, że zamierza się od nas wyprowadzić. Właściwie to powinnam była ją po prostu wyrzucić za drzwi, ale nie potrafiłam. Nic nie wskazywało na to, że sytuacja może się zmienić, i to wpędzało mnie w coraz głębszą frustrację, aż do pewnego dnia, kiedy moja przyjaciółka Grażyna miała wypadek samochodowy. Dzięki Bogu wyszła z tego cało, ale była w takim szoku, że potrzebowała mojej pomocy. Odebrałam ją z pogotowia i odwiozłam do domu. Wszystko byłoby w porządku, gdybym w drzwiach sklepu znajdującego się na parterze bloku Grażyny nie ujrzała swojego męża i siostry. To też może nie byłoby jeszcze niczym niezwykłym, gdyby nie był to sklep z odzieżą ciążową. Co moja siostra kupowała w takim sklepie i to jeszcze w towarzystwie Karola? Dłużej nie mogłam wytrzymać i kiedy tylko Agata pojawiła się wieczorem w domu, zapytałam prosto z mostu: – Jesteś w ciąży? Agata zdrętwiała. Teraz byłam pewna swoich domysłów. – Dlaczego tak myślisz? – Ojej, nie możesz mi po prostu odpowiedzieć? A może to jakaś tajemnica? – Nie, to nie jest tajemnica. – Więc? – Tak, jestem w ciąży – miała coś dziwnego w głosie. – A dlaczego na zakupy do sklepu z odzieżą ciążową zabierasz mojego męża? – zadałam następne pytanie. Agata milczała, za to w drzwiach kuchni stanął Karol i to on mi odpowiedział. – To przypadek kochanie, spotkaliśmy się tam przypadkiem – usiłował zbagatelizować sytuację. Ale ja byłam coraz bardziej wściekła. Miałam dość.– Jasne – rzuciłam przez zęby. – A ty niby czego przypadkiem szukałeś wśród ciążowych sukienek? – Oj, dałabyś już spokój – mruknął Karol. – Skończ to przesłuchanie. Głodny jestem... Odwróciłam się w kierunku Agaty, która od dłuższej chwili nie odezwała się ani słowem. – Może chciałabyś, powinnaś – poprawiłam się – mi coś powiedzieć? – Mówiłem, żebyś dała spokój – w głosie Karola zadźwięczały złe nutki i w tej samej chwili Agata wybuchła. – Mam dość! – krzyczała. – Powiedz jej, obiecałeś, że jej powiesz, obiecałeś! – Agata, uspokój się! – wycedził Karol przez zęby. – Nie uspokoję się. Nie mogę tak dłużej. Obiecałeś, że się rozwiedziesz i ożenisz ze mną! – krzyczała Agata. Głosy obydwojga oddalały się ode mnie, zaczynałam je słyszeć jak przez szybę. Nie wiem, co było potem. Zemdlałam. Kiedy się ocknęłam, leżałam na kanapie, a zdenerwowana Agata pochylała się nade mną. Przez chwilę myślałam, że to wszystko, co się przed chwilą wydarzyło, było tylko snem, ale szybko zrozumiałam, że to brutalna prawda, przed którą nie da się uciec. Poleżałam jeszcze kilkanaście minut bez słowa, sama nie wiem, jak długo to trwało. W końcu wstałam, poszłam do sypialni i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Wrzucałam do walizki, co miałam pod ręką, bez ładu i składu. Kiedy wyszłam do przedpokoju Agata zagrodziła mi drogę. – Porozmawiaj ze mną – poprosiła cicho, ale odsunęłam ją na bok i wyszłam. Zamykając za sobą drzwi, usłyszałam jeszcze jej głos: – Karol, zrób coś, zatrzymaj ją. Pojechałam do Grażyny, bo nie wiedziałam, gdzie się podziać. Kiedy stanęłam w drzwiach jej mieszkania, powiedziałam tylko: – Karol ma romans z Agatą. O nic więcej mnie na razie nie pytaj, proszę. Tydzień spędziłam u niej na kanapie. Moja przyjaciółka, jako że była na zwolnieniu lekarskim po wypadku, cały czas dotrzymywała mi towarzystwa. Nie rozmawiałyśmy ani o Karolu, ani o Agacie. Po tygodniu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nikt mnie nie szuka, czyżby w ogóle ich nie obchodziło, co się ze mną dzieje. Okazało się jednak, że Karol dzwonił do Grażyny i pytał, czy wszystko ze mną w porządku. – Grażynko, powiedz mi, co ja teraz powinnam zrobić? – spytałam moją przyjaciółkę bezradnie. – A co byś chciała?– Nie wiem, chyba chciałabym wyjechać, zapomnieć... – odpowiedziałam. Grażyna pokiwała głową. – Zapomnieć się nie da, a wyjechać? – zastanowiła się chwilę. – Wyjechać możesz, ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Kolejny tydzień na kanapie Grażyny zaczął wpędzać mnie w coraz większą depresję. Czułam, że dłużej tak nie mogę, że muszę coś ze sobą zrobić. Pojechałam do domu spakować resztę swoich rzeczy. Specjalnie wybrałam się przed południem, żeby nikogo nie zastać. Od następnego ranka zaczęłam przez Internet szukać pracy w Londynie. Chciałam wyjechać gdzieś daleko, aby już nigdy nie spotkać Karola i Agaty. A już zupełnie nie wyobrażałam sobie, że mój mąż założyłby sprawę rozwodową, a ja musiałabym iść do sądu, odpowiadać na jakieś pytania, przechodzić przez to wszystko. Przez kilka dni prawie nie odchodziłam od komputera, i w końcu znalazłam pracę i pokój do wynajęcia. Mogłam jechać. Spakowałam walizki, kupiłam wino i wieczorem powiedziałam Grażynie. – Bardzo ci dziękuję, nie masz pojęcia jak mi pomogłaś, ale wyjeżdżam. – Kiedy, dokąd? – pytała zdumiona. – Jutro. Do Londynu.– Nie rób tego, to nie jest dobry pomysł – próbowała mnie powstrzymać. – Muszę, nie mogę tu zostać. – Skoro musisz... – westchnęła. Od miesiąca mieszkam w Londynie. Jakoś daję sobie radę, chociaż czasem bardzo tęsknię za dawnym życiem. Wiem, że uciekłam, ale nie miałam pojęcia, co zrobić. Do dziś zresztą tego nie wiem. Wszystko mi się zawaliło, straciłam dwoje najbliższych ludzi i nie rozumiem, jak oni mogli tak postąpić. Staram się nie myśleć, nie czuć, nie pamiętać, może w ten sposób uda mi się żyć dalej. zacząć od nowa! Czytaj także:Swoje niespełnione ambicje moja mama przeniosła nie tylko na dzieci, ale też na wnukiNa własne oczy widziałam, jak Kaśka obściskuje się z kochankiem. A przecież wzięła ślub pół roku temuSąsiadka zaraziła mnie grypą. Byłem wściekły, ale kolejną chorobę spędziliśmy już razem Reading 4 minViews Moja własna siostra Julia dziwnie się zachowuje. Zawsze była wyluzowaną osobą, nie zwracała uwagi na drobiazgi, a przede wszystkim, nigdy nie miała manii wyższości. Od kiedy urodziła córkę Natalię, bardzo się zmieniła. Uważa, że jej dziecko jest najlepsze, najpiękniejsze i najmądrzejsze. Oczekuje, żeby ludzie wokół niej podziwiali jej małą księżniczkę, jaka jest mądra i utalentowana. Ale tak oczywiście nie jest. Jej dziecko ma dopiero pięć lat, wszyscy go oczywiście kochamy, jako najbliższego krewnego, ale nie staramy się małej traktować jakoś specjalnie, wyjątkowo. Traktujemy ją, jak normalne dziecko, nie uważam, że czymś się różni od innych dzieci. Osobiście mam dwie pociechy, które wychowujemy z mężem i nie dajemy im odczuć, że są lepsi od innych, nie chcemy z nich zrobić egoistów. Moja siostra wmawia sobie, że jej mała dziewczynka jest najmądrzejszym dzieckiem na świecie i do tego bardzo wrażliwym. Wymaga o nas, abyśmy odnosili się do niej spokojnie i nie mówili głośno, bo tego nie lubi. Według niej to anioł, a ponieważ anioły nie grzeszą, wszystko co zrobi jej dziecko, musimy koniecznie wybaczać. Tak naprawdę z mojej siostrzenicy jest okropny urwis, w przedszkolu bije i pluje dzieci, wyrywa zabawki, już ma wpojone, że wszystko jej się należy. Kiedy wychowawczyni mówi to jej matce, ona zawsze uważa, że to dzieci są niedobre, a pani jak zwykle przesadza. Kiedy przychodzi z Natalią do nas w odwiedziny, musimy na wszystko jej pozwalać, nie mogę zwrócić jej uwagi, gdy coś zmajstruje, bo Julia strzela focha i jest obrażona. My jesteśmy siostrami, pracujemy w tej samej firmie, jesteśmy zżyte ze sobą od urodzenia i zawsze byłyśmy do siebie szczere. Nie uważam więc, żebym nie mogła jej powiedzieć co myślę o wychowaniu jej dziecka. Staram jej się uświadomić, że bardzo krzywdzi swoja córkę, ale do niej nic nie dociera i zaraz jest obraza. Kiedyś Julia zadzwoniła: – Wpadnij do mnie na obiad, zrobię Twój ulubiony omlet, mam też dobre ciasto, to sobie posiedzimy przy herbatce. Rzeczywiście była dobra we wszystkim w kuchni, a zwłaszcza w swoim popisowym omlecie. – Już jadę – powiedziałam krótko i rozłączyłam się. Pomyślałam, że wpadnę po drodze do cukierni i kupię jeszcze trochę smakołyków do herbaty. Gdy dotarłam do niej i weszłam do kuchni, ona siedziała tam i karmiła swoje pięcioletnie dziecko, jakby nie umiało jeść już samo. Zaprosiła mnie do stołu, więc usiadłam i wtedy powiedziała do mnie: – Jedz, mój aniołek nie dokończył. Podsunęła mi talerz z wymęczonym omletem, od razu wzięło mnie obrzydzenie, wcale nie miałam na niego ochoty. Julia widząc moja reakcję, powiedziała: – Moja Natalia jest najczystszym dzieckiem, jakie znam, więc nie masz się czego obawiać. Mówiąc to, przyciągała swoją córkę do siebie, która właśnie dłubała w nosie. To było to, po czym prychnęłam i nigdy więcej nie poszłam do niej na obiad. Co byś zrobiła, gdybyś była na moim miejscu? Odpowiedzi Lolida odpowiedział(a) o 09:57 omG ZBOCZENIE!nwm :( nawet jakbyś komuś powiedizał to chyba wstyd nie?sory nwm :( Fiisz odpowiedział(a) o 09:56 Nie mów, chyba że się to powtórzy ;)) Grayson odpowiedział(a) o 10:30 To zalezy ile macie lat...A nie mogłes jej powiedzieć zeby cie nie dotykała?No w końcu to twoja siostra..ja bym nikomu o tym nie mówiła i na drugi raz nie prosiłabym jej o pomoc przy opatrywaniu ran szczegolnie w takich miejscach... Chore... Ja to bym się kogoś poradziła na Twoim miejscu tp.. naj kolegi. Posłuchaj się siostry ; ] papixsi odpowiedział(a) o 15:42 ojoj! ona jest jakaś zboczona (bez urazy :O) ja bym powiedziała mamie lub tacie ;) blocked odpowiedział(a) o 14:28 no cóż ,,,, wykorzystała Cię hahhaahahhaha Jpd,jaka zboczona xDJa bym tego nie mówiła,ale ja to się będzie powtarzać,to powiedz,żeby se znalazła jakiegoś chłopa ,no bo z bratem ?! I bd spoczi B-] Litke odpowiedział(a) o 23:42 masz bardzo zboczona siostrę . odpowiedział(a) o 14:13 Jprld, chlopie Jak ci bylo przyjemnie to nie wstydz sie lel Powiedz by sie rozebrala i bierz sie do roboty., Swoja droga ci zazdroszcze ;p Co za ściema Fantazja Cię poniosła Najlepiej opowiedz o tym rodzicom. Donnia. odpowiedział(a) o 09:59 Ja powiedziałabym o tym rodzicom lub innej, dorosłej osobie, do której masz zaufanie. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub

moja siostra zrobiła mi dobrze